Ludzie Albatrosa
Kochani Przyjaciele! W naszym ośrodku i w fundacji zaszły duże zmiany, oczywiście na lepsze. Przedstawiam Wam naszą nową/starą ekipę, która obecnie trzyma pieczę nad pacjentami ośrodka w Bukwałdzie:
Asia
Nasza stara niezawodna gwardia, złota kobieta, bez której smutno byłoby. Jest częścią tego miejsca i Albatrosa. Od lat uganiamy się razem za skrzydlatą zwierzyną. Dba o to, żeby mój dziki pęd nie rozwiał nam papierków, które potem ktoś (nie wiadomo po co) będzie pewnie chciał oglądać. Z resztą, o co ona nie dba? Krótko mówiąc: Krawaty wiąże, usuwa ciąże… a jakie sowy z gliny lepi! Niechaj lepiej poezja przemówi o niej (niestety nie mojego autorstwa):
„Kto Bukwałd odwiedzić zapragnie, koniecznie niech do nas zapadnie!
Ośrodek w dni zwykłe i w święta ratuje dzikie ptaszęta.
Ja pełnie tu funkcję morową, koordynując to i owo.
W związku z mym stanowiskiem, czuwam nad każdym ptaszyskiem.
Więc co dzień je karmię i leczę, nad wszystkim sprawuję pieczę.
Czy bociek chory czy sówka, ja doprowadzam do zdrówka.
A spory między ptakami, łagodzę smakołykami.
Jak mewa się ciągle wydziera, sąsiadów bierze cholera.
Do akcji wkraczam więc wtedy, by mewie napytać biedy.
Uciszam tę głośną solówkę, dając jej łamigłówkę.
Na wszystkich mam swoje triki, bom inżynier zootechniki.
Ja jestem jak ptasia mama, dla kawki, gołębia, bociana.
Każdemu serwuję kolację, dla chorych rehabilitację.
Gdy lekarz je operuje, ja również mu asystuję!
Gdy krzywda gdzieś ptaka spotyka, ja wiozę go do ośrodka.
Wyruszam w dzień i w nocy, gdy ptak potrzebuje pomocy.
Bo serce mam wielkie dla ptaków i wszystkich innych zwierzaków.
Z radością więc pracuję, i w tym się realizuję.
A wszystkie moje działania dodają mi siły do trwania.
Gdyż pasję mam w tym co robię, tyle Wam powiem o sobie!”
Agata
Ach dużo by mówić, kobieta dynamit, od zbawiania świata i zawracania chmur (właśnie, może poproszę, żeby tę co wali piorunami i zrywa prąd zawróciła…)
Pojeździła już po zacnych ośrodkach rehabilitacji dzikich zwierząt: Włochy, USA, ale ostatecznie na stałe wybrała Bukwałd (wcale się nie dziwię). W sumie niech się przedstawi sama, wiem, że to najtrudniej, ale ja jeszcze nie wszystko o niej wiem…
Napisała:
„Nazywam się Agata. Ukończyłam studia weterynaryjne na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie. Od zawsze marzyłam o pracy z dzikimi ptakami. Jako nowy nabytek Albatrosa mam szansę spełniać się w roli ptasiego lekarza. Uwielbiam podróże, każdą wolną chwilę spędzam na odkrywaniu pięknych zakamarków świata.”
Trochę mało, ale wkrótce jeszcze coś z niej wyduszę…
Ania
“Pisać o sobie? Jakie to niewdzięczne zadanie. Jednak zmierzę się z tematem: jestem najmłodsza stażem w fundacji (jak to świetnie być młodziakiem). Na moje zachwycenie przyrodą pewnie wpływ miały dziecięce lata spędzone w parku, w lesie , w nurtach Wisły, która uczyła mnie pływać. Chodziłam wtedy z siermiężną lornetką podglądać ptaki i nie wyobrażałam sobie że cokolwiek może im zagrażać, były i już. Czytałam książki Sokołowskiego, Puchalskiego – skarby zdobyte z trudem. Przyroda wydawała mi się niezniszczalna, była tak oczywista. Nie doceniłam rozwoju cywilizacji…
Studia medyczne, dyżury, specjalizacje, doktorat jakoś wynikały jedno z drugiego. Ciekawa świata wybierałam się na różne eskapady dużo trudniejsze do realizacji niż obecnie, ale zawsze skręcało mnie w stronę natury rodzimej, aż pewnego dnia „skręciło” mnie do fundacji Albatros i tak już zostało. Spotkałam ludzi z pasją, przyjaznych, pokonujących trudności administracyjne, finansowe, a czasem swoje własne słabości, żeby pomóc ptakom, czasami też innym zwierzętom. Mam nadzieję, że gdyby ptaki umiały mówić powiedziałyby do mnie: „witaj w klubie”, przydasz się.”
Ewa
Tak, najtrudniej pisać o sobie, ale cóż, przyznaję się, to wszystko przeze mnie
Chyba osiągam już ten stan (bo nie napiszę, że wiek), kiedy zaczyna się patrzeć na wszystko z dystansem, czy też z perspektywy. I cieszę się, gdy patrzę na ośrodek w Bukwałdzie, który rozkwita coraz piękniej i który skupia wokół siebie tylu wspaniałych ludzi. Cieszę się, że nie zrezygnowałam po drodze, że nie poddałam się zwątpieniu i innym potworom, które dopadają człowieka chcącego zrobić więcej niż jest w stanie. Ale na szczęście wszystko na tym świecie ma swój czas i miejsce, no i oczywiście nie dzieje się przypadkiem (to święte słowa mistrza Ugueja). Po 15 latach od ukończenia studiów i 11 latach po obronie doktoratu i opuszczeniu uczelni stwierdzam, że droga, którą podążyłam, kierując się sercem, nie rozsądkiem, to właśnie ten kierunek, w którym niezmiennie chcę iść. Łączą się na niej wszystkie moje pasje: ptaki, rośliny, sztuka, podróże, muzyka, filozofia… tak, tu jest wszystko, co kocham.
Ewa Rumińska